Odpowiedź na list Pana Macieja R.

Oburzyło Pana moje sformułowanie: - A może właśnie ta cześć dla przodków i naśladowanie ich, jest jedną z tych normalnych przyczyn degeneracji narodów? -
Ciekawe… Panie Macieju, nie zauważył Pan tego właśnie w rozgrywkach sejmowych?
W "prywacie" poszczególnych partii? W opozycji?… Opozycji w imię czego? Czy to nie pozostałości "liberum veto" mimo Konstytucji Trzeciego Maja?
Ogłoszono nowe prawa, ale "jad liberum veto" pozostał.
Jak długo jeszcze?
Z badań medycznych wynika, że 98% chorób zaczyna się w charakterze. No właśnie… Gdzie, w czym leży błąd w wychowaniu mający wpływ na charakter? Dochodzimy do subtelności trudnych do zauważenia.
Przypominam:
informacja to fizyka (myśl to impuls elektryczny) a transformacja fizyką - to filozofia i one to razem formują charakter.
A więc, gdzie ten ukryty błąd w formowaniu charakteru?
Naród polski - to Naród o korzeniach chrześcijańskich. Wierzący - mówi się ogólnie.
A więc może błąd leży w sposobie pojmowania Boga?
Szukanie Boga w symbolach, a nie w sobie samym, jak też i w bliźnich i w otaczającym świecie. W całej NATURZE.
Szukanie tylko w postaci tradycji, postaci jakiegoś znaku - symbolu bez świadomości jego korzeni, treści i jego mocy.
W konsekwencji czczenie samego symbolu Boga w postaci obrazu, posągu, czy właśnie samej tradycji, lub znaku.
Łatwo sprawdzić siebie.
Np. czy w momencie niebezpieczeństwa najpierw zawołasz Boga o pomoc? Z całą siłą serca? Czy najpierw wezwiesz policję?
I teraz - jeśli ten obraz, który czcisz i do którego modlisz się pomaga ci w zwróceniu się o pomoc do tej Najwyższej Instancji - to nie jesteś "bałwochwalcą". Jesteś prawdziwie wierzącym. I nie wołasz nigdy o pomstę do nieba.
Szukanie Boga w symbolach dotyczy wyznawców prawie wszystkich religii.
Ale mnie zajmuje to, co mi najbliższe.
Podkreślanie wyznania Chrystusa. Podkreślanie roli chrześcijaństwa.
Ale czy ci odwołujący się do wartości chrześcijańskich zdają sobie sprawę KTO TO JEST CHRYSTUS i jaką drogę nam - Jego wyznawcom wytycza?
W większości widzimy "Drogę Krzyżową", a pomijana jest, a nawet nieznana, Jego droga poznania - Jego droga świadomości:
od Jestem wysłannikiem Boga
do Jestem Synem Boga
aż do Ojciec i Ja to Jedność
JESTEM BOGIEM
I to jest JEGO Droga.

Nasuwa się pytanie, które wyznawca Chrystusa powinien sobie zadać: w czym chcę Go naśladować?
Odpowiedzi trzeba szukać w konfrontacji ze sobą samym.
I czy ci, którzy podkreślają "wartości chrześcijańskie w konstytucjach" nie popełniają właśnie błędu swych przodków?
Błędu nawracania bez poprzedzającego - nawrócenia siebie samego na DROGĘ CHRYSTUSA. Drogę naśladowania Mistrza, na którego Imię powołują się. Na terenie Europy istnieje już prawie tyle wyznań religijnych ile ich istnieje na świecie. Migracja ludności sprzyja temu. Istnieje też wiele ludzi uważających siebie za nie wierzących. Uważających, że nie przynależą do jakiegoś wyznania, co nie przekreśla ich wartości człowieczych: miłosierdzia, prawdy, praworządności, pokoju i działania z szacunkiem bez zadawania bólu-gwałtu.
I teraz to zaznaczanie - podkreślanie "wartości chrześcijańskich" bez wejrzenia w siebie samego, bez zrozumienia i przyjęcia nauki Mistrza, może prowadzić do poczucia braku tolerancji, a nawet braku szacunku dla innych wyznań i tym samym wywołać poczucie zagrożenia i rodzenie się oporu wyznawców innych religii.
Uczuć nie należy lekceważyć.
Opór powoduje "tarcie i starcia" - czyli zanik bezkolizyjnej wspólnej drogi, gdyż inne, obok istniejące wyznania religijne mogą w konsekwencji - jak gdyby "w odpowiedzi", okazywać podobny brak tolerancji.
No i konflikt gotowy.
Może to się przełożyć na inne sfery społeczności.
Ten konflikt zaczyna się w myślach, w uczuciach, z których trzeba sobie zdawać sprawę.
Szacunek i uznanie dla innej religii niż się samemu wyznaje, jest rzeczywistym probierzem dla szacunku i uznania, jakim obdarza się religię przez siebie samego wyznawaną.

SZANUJ BLIŹNIEGO JAK SIEBIE SAMEGO.

A… jak okazujesz sobie szacunek?
Może właśnie przez te pięć wartości człowieczych:
MIŁOŚCI - MIŁOSIERDZIA
PRAWDY
PRAWORZĄDNOŚCI
POKOJU
DZIAŁANIA W SZACUNKU BEZ ZADAWANIA GWAŁTU - BÓLU.

Sądzę, że te wartości są do przyjęcia w KONSTYTUCJI przez wszystkie Narody żyjące w Europie.
Wierzę, że są do zaakceptowania przez wszystkich ludzi na całym świecie. Nie tylko w Europie.




Nie jestem odpowiedzialna za interpretację moich słów.
Jestem odpowiedzialna i to przed sobą samą za ton i motywacje moich wypowiedzi i to one zdradzają mnie przede mną. Konieczna jest obserwacja siebie samej bez tego wygodnego "noboonizmu"




NO BO ONI, NO BO ONA, NO BO ON itd.…

Moje wypowiedzi, odpowiedzi na listy są najwyżej OSTRZEŻENIEM, a nie grożeniem. Wynikają z mojego własnego, czasem tragicznego, doświadczenia, a reakcje na moje słowa są zależne od dominanty w charakterze czytelnika. Również od stopnia inteligencji i świadomości.




WYWIADY…

Nie musisz mi opowiadać o swoim życiu, ale gdy już opowiadasz nie przekłamuj.
Czy znasz PRAWDĘ o sobie?
Kto ty jesteś - kim ty jesteś?
Skąd przyszedłeś na ten świat i dlaczego?
Dokąd odejdziesz?
Tak…dlaczego się urodziłeś?

teraz, czy możesz zacząć opowiadanie o sobie od odpowiedzi na te pytania?




Czy możliwa jest dyskusja między znawcą najnowocześniejszego komputera, a kimś, kto nawet nie wie o istnieniu takowego?




Każdy z nas jest reżyserem własnego dnia. Co bierze, a co rozdaje? Jakie SMSy wysyła do bliższych i dalszych? Odpowiedź na pewno przyjdzie.
I co ważne - jaką masz wizję dnia? Wizję, czy halucynację?




"Chcesz, aby wszystko szło, JAK PO MAŚLE i chcesz SPIJAĆ ŚMIETANKĘ - POZOSTAW KROWY PRZY ŻYCIU !!!"
Indianin, gdy musiał zabić zwierzę dla podtrzymania własnego życia - prosił je o przebaczenie.




Umysł jest polem energii. Energia pulsuje na zasadzie ruchu.
Umysł porusza się ruchem pulsującym "przeskakującym - z jednego wydarzenia w drugie". Tak więc jego energia zostaje rozproszona.
Powtarzając Imię Stwórcy i mając w wyobraźni Jego formę zmuszamy umysł do poruszania się w zamkniętym kręgu, aby w ten sposób zgromadzić energię - energię skoncentrować.
Ta pełna koncentracja energii to PREMA - MIŁOŚĆ.




Trzy rodzaje "granti", knotów, kamieni dookoła serca:

1. AVIDYA - niewiedza
2. KAMA - pożądania, nieczyste pragnienia
3. KARMA - gdy działania są samolubne, nieuczciwe
Te trzy rodzaje są ze sobą połączone. Jedno działanie z drugiego wypływa.
Oplatają serce kamienną siatką.
A co, w takim razie, z tym mocnym, zdrowym biciem serca? Już nie wspomnę o cieple jego promieniowania…




TRZY RZADKIE ZJAWISKA

1. urodzenie się człowiekiem - (wbrew pozorom przeludnienia) rzadkie,
2. palące uczucie potrzeby wyzwolenia się z mylnej świadomości "jestem tylko
3. najrzadszym jest ŚWIADOME spotkanie Boga, doznanie Jego Miłości. Świadome spotkanie ze samym Bogiem - to dobrodziejstwo - ŁASKA PANA.

PRANAVA - OM - otwiera "podniebienie" - powyżej jest już tylko NIEBO.
PRANAVA - OM - drogą do absolutnej Boskiej Szczęśliwości.




Jesteś swoim własnym nauczycielem, swoim GURU. Wychowujesz siebie.
A… jakimi myślami wychowujesz siebie? Bo rozmawiasz ze sobą poprzez myśli.
Czasem je nawet głośno wypowiadasz.
Sprawdź, czy nie jesteś dla siebie okrutna. Czy nie otwierasz ciągle tej "puszki Pandory"? Spróbuj może rozmawiać ze sobą poprzez MANTRY, może poprzez szmer oddechu…
Ja spróbowałam i dlatego ośmielam się to polecić tobie…
Nauczyciel powinien wytłumaczyć uczniowi, że to, co się stało - stać się musiało i zawsze było dla jego dobra. Lecz uczeń buntuje się, bo to wszystko tak długo trwa, a tu się chce już - NATYCHMIAST!!! Zażyczyłeś sobie - odbudowy zrujnowanego domu -.
Dobrze - to jest w porządku, ale najpierw trzeba usunąć gruzy - oczyścić teren.
Rujnowanie przychodzi szybciej niż odbudowa. Ten dom, to twój organizm razem z charakterem. A więc najpierw cierpliwość w charakterze. Ty - nauczyciel naucz siebie - ucznia CIERPLIWOŚCI. Wynikiem niecierpliwości jest NIEZADOWOLENIE.
I z takiego materiału chcesz potem zbudować ten dom?… No! Serwus!!!




Pojąć sprawiedliwość zdarzeń - najpierw w stosunku do siebie.
Cokolwiek - kiedykolwiek czynię - czynię dla siebie.
To niezniszczalne, "bezlitosne" prawo: energia wysłana - wraca do nadawcy.
I tu życie polityczne, działalność polityczna, działalność społeczno-socjalna, czy działalność duchowych wychowawców - podlega temu samemu prawu.
Co zasiałeś - to i zbierasz. No, popatrzcie… nie trzeba było czekać na Einsteina…




Wmówiono mi w dzieciństwie, że wszyscy mogą mieć rację - tylko nie ja. A konsekwencje? Ulegałam najbardziej durnym, nawet przestępczym, wpływom - bo każdy miał według mnie rację - tylko nie ja.
Na szczęście istniał we mnie silny instynkt (może to była intuicja) poszukiwania Prawdy i Miłości.
To była jakaś dziecięca wiara, że za tym "parawanem" - zasłoną, przed którą stoję - JEST TO - czego szukam. Nie myliłam się. Nie omyliłam się...

"SZUKAJCIE, A ZNAJDZIECIE"
Do PEŁNI do DOSKONAŁOŚCI nie ma drogi "na skróty". Można tylko intensywnością działania - ćwiczeń skrócić czas. To tak, jak w slalomie narciarskim, albo w zjeździe nie istnieje osiągnięcie METY "na skróty".
Odpowiednia literatura - informacja jest tylko "trenerem". Ćwiczyć musisz sam. Sam musisz pojąć konieczność intensywności ćwiczeń.
Poprzez ćwiczenia, jak i poprzez "przegrane bitwy" masz możliwość poznawania siebie. Swych słabości, jak i mocy. W miarę ćwiczeń zaczynasz sam dla siebie być trenerem.
Uważaj tylko kogo czynisz swoim "trenerem" - nauczycielem - mistrzem.
Nie ufaj temu, który będzie cię przekonywał, że istnieje w tym "slalomie życia" - droga do mety "na skróty".




Gdy mówisz - CHRYSTE UFAM TOBIE - to czy mówisz prawdę, czy kłamiesz?
Sprawdź siebie, czy Mu rzeczywiście ufasz - bezgranicznie ufasz.
Tu nie istnieje "tak trochę" - "połowiczny uczeń".
Czy to nie jest tak dobrze nam znane "Panu Bogu świeczkę - diabłu ogarek"?
Gdy wybrało się już Mistrza, trzeba Mu być konsekwentnie posłusznym.
Dobrze jest zbadać Jego życie. Historię Jego życia. Bez skrótów. Nic nie zatajać przed sobą i innymi. Odnaleźć Go i doświadczyć. Przez doświadczenie Jego obecności, Jego bliskości. Ślepa wiara, że On tam gdzieś… (oczka naturalnie do nieba) czuwa nade mną… zamienić się w świadomą wiarę i zaufanie do Jego bliskości.
- I czemu się lękasz, jeśli On tu JEST!!!
Tu - w środku twej piersi…
W twoim sercu…
Każda rozmowa z Panem to modlitwa.
Rozmowa z Nim to zauważenie Jego obecności.
Obecności nie tylko w moim sercu.
Już sam fakt rozmowy z Nim jest Jego dla mnie podarunkiem…
Widzę Go…
Mam mój własny Jego wizerunek…
Przedstawiam Mu moje problemy…
Mówię Mu o moim bólu…
A On mi mówi - wiem o tym.
I ty wiesz, że On wie.
Wiem, że On wie…
Już sam fakt, że On wie - jest

WSZYSTKIM
To jest WSZYSTKO
Czy pojmujesz to słowo?
Czy pojmujesz, co to znaczy to słowo?
Jeśli masz wszystko - WSZYSTKO - nie oczekujesz już niczego.
Oczekiwania, życzenia, nadzieje… śmieszne OGRANICZENIA.
"loka samasta sukino bhavantu" - cały świat żyje w szczęściu…
Tak… tylko przez ból, który sobie sam zgotował nie jest w stanie pojąć tej PRAWDY.




WYCHOWUJ SIEBIE JAK UKOCHANE DZIECKO" - powiedział mój Mistrz Sathya Sai Baba…
Tak… Potem możesz dopiero wychowywać innych. Nie znając angielskiego nie możesz prowadzić lekcji w tym języku, ani robić tłumaczeń z tego języka. No i popatrzcie - jest to dla nas oczywiste… Ale… zastosowanie tych oczywistych prawd w życiu osobistym okazuje się ogromnie mozolnym zadaniem.
Najłatwiej "idą" nam, w różnych kazaniach, truizmy - czyli prawdy, których sami nie praktykujemy. A tu? Wychowanie siebie samych - praktyka na sobie samym (samej), która działa "in statu nascendi". Przechodzi się przez rożne "progi" - często bardzo trudne do pokonania. Na przykład każdy z nas ma, czasem głęboko ukryte pragnienia, głody, nawet chorobliwe pożądania uznania, satysfakcji, powodzenia, sławy…
A tu trzeba tak pracować nad własnym charakterem, tak wychowywać siebie, aby właśnie te słowa uznania, sława, Noble, Oskary, "Lwy", ordery czy "Orły" nie zaćmiły naszej pamięci - jedynej PRAWDY w naszej pamięci: kto ja jestem. JESTEM BOGIEM. I każdy napotkany człowiek jest NIM, tylko nie wie o tym, tak jak i ja długo nie wiedziałam.
Jeśli jednak będzie ktoś poszukiwał PRAWDY o sobie samym - ODNAJDZIE JĄ.
Dostrzeże, że płynie ONA do nas szmerem oddechu SO-HAM.
Tę PRAWDĘ poznaje się poprzez doznanie.
JESTEM BOGIEM - JESTEM SŁUGĄ SŁUG i tylko wtedy JESTEM SOBĄ - JESTEM DOSKONAŁOŚCIĄ.
Bez życzeń i oczekiwań.
Przychodzimy na ten świat, aby poznać kim jesteśmy i żeby SŁUŻYĆ.
Bóg oddaje się nam ludziom i całemu Uniwersum w formie CZASU.
DAJE NAM CZAS - OBDARZA NAS CZASEM.
Gdy Mu oddasz, z całym zaufaniem "swój czas" dany ci do dyspozycji w formie życia, gdy oddasz Jemu do "pełnej dyspozycji" to… pomyśl, spróbuj sobie wyobrazić, co się może stać. ZDARZYĆ. Czym staje się każda czynność trwająca w Czasie? Trwająca w każdej minucie. Trwająca w CZASIE tworzenia scenariusza, rozmowy z dzieckiem, odwiedzin chorego, więźnia - lub w CZASIE prostej zadumy.
ZYJEMY W CZASIE. ŻYJEMY W BOGU.
To wreszcie pojąć.




Odpowiedź na list Marka P.

Marku, z Twego listu wynika, że należysz do tzw. VIPów. Jednak na szczęście ta przynależność nie pozbawiła Cię umiejętności zadawania logicznych pytań i ciekawości odpowiedzi.
Opisujesz mi kogoś raczej Ci znanego (a może to Ty sam?). Zauważyłeś jego regres i zastanawiasz się, dlaczego ten potentat prasowy popada, wbrew jeszcze pozorom w ruinę. Opisujesz mi jego bezradność doprowadzającą go do szewskiej pasji.
Istnienie pierwsza zasadnicza SPRAWDZONA reakcja: zarozumiałość stopuje nie tylko rozwój inteligencji umożliwiający dostęp do intuicji, ale też i rozwój intelektualny.
Przypominam:
Intelekt kierujący się pięcioma wartościami człowieka, odróżnia właściwe od niewłaściwego, a intuicja mówi, co jest RZECZYWISTE, a co RELATYWNE.
Rzeczywistym jest to, co nie ulega procesom metabolicznym i w konsekwencji zmianom form energii.
Relatywne zaś jest poddane tym zmianom aż do "formy popiołu". To ostatnie tyczy form MATERII bo: aktywność to w pierwszej linii ruch.
Ruch powoduje - wytwarza energię.
A MATERIA jest niczym innym jak tylko skomasowaną, zacieśnioną, SPRĘŻONĄ ENERGIĄ
Wszystko, co widzialne to relatywna FORMA energii, a nie sama ENERGIA.
Ale wracajmy do Twego znajomego.
Tak, jak kiedyś szukał "szczęścia" w świecie widzialnym i w jego powiązaniach - tak i teraz obwinia TEN SAM ŚWIAT o swe trudności i niepowodzenia. Chciał i chce przebudowywać świat nie zaczynając od siebie, od WIEDZY kim jest i w konsekwencji zbudował swój świat na relatywizmie. Świat ulegający stałym przemianom.
Obracamy się w świecie relatywnym i dlatego, aby on nas nie przeniknął i nie "zmiażdżył", a w pierwszym uderzeniu nie zakłócił logicznego rozumowania - musimy odnaleźć dostęp do WIEDZY. WIEDZY nie wyczytanej z książek, lecz tej "wpisanej" w nasz organizm. Można powiedzieć nasz KRÓLEWSKI PODARUNEK.
Realnym zjawiskiem jest tylko właśnie WIEDZA, a z niej dopiero wypływająca radość, doskonałość i to poszukiwane szczęście. Wiedzy nie stwarza się drogą umysłowych spekulacji. Nie potrzebny wysiłek i strata czasu, bo ONA JEST. Istnieje. Trzeba tylko znaleźć drogę do niej. W pędzie ambicjonalnym - tej drogi właśnie - nie zauważyliśmy. A tu trzeba poświęcić CZAS na poszukiwania. I tu zaczyna się "ten taniec w kółeczku". Nie wierzysz, że ją masz - no to nie możesz poznać. Nie możesz doznać. Nie wierzysz - nie wiesz, a nie wiesz, bo nie wierzysz. Kółeczko się zamyka.
Marku, zawsze znajdziesz to czego szukasz, ale czy zdajesz sobie sprawę czego poszukujesz?
Powtarzam: to, co znajdujemy w świecie zewnętrznym - widzialnym jest relatywne. Ulega przemianom aż do śmiertelnego rozkładu. Tak, jak i nasz organizm. Zaś WIEDZA i z niej płynące bezbłędne działanie, także radość i szczęście jest NIEŚMIERTELNE.
Zabierasz do następnych wcieleń.
Nieszczęściem jest pozbawienie człowieka wiedzy o reinkarnacji, inkarnacji i karmie.
Wspomniałam o "pędzie ambicjonalnym". Sprawdź Marku ile i co zbudowałeś dla zaspokojenia swych ambicji. Ambicji posiadania i rządzenia, które w konsekwencji podyktowały błędne posunięcia. Wtedy może zrozumiesz tego, którego mi opisałeś.

Ambicja w języku niemieckim to EHRGEIZ. EHRE - zaszczyty, a GEIZ - chciwość.
Warto zauważyć i przemyśleć.
Jak wspomniałam, masz umiejętność zadawania logicznych pytań, więc rozważ te kilka spostrzeżeń, że:
- bezużytecznym i bezcelowym jest wykształcenie bez mądrości, która objawia się w charakterze,
- rozsądek (to, co rozsądza) bez umiejętności rozróżniania,
- działania bez przezorności - rozwagi (zrównoważone z umiejętnością przewidywania),
- oczytanie bez przenikliwości (umiejętności łączenia zjawisk),
- władza nie uzasadniona zasługami,
- twierdzenia nie opierające się na PRAWDZIE,
- muzyka bez melodii,
- podziw nie wypływający ze czci,
- człowiek, któremu brakuje ludzkiego zrozumienia i charakteru (charakter to kręgosłup organizmu)
- uczeń bez daru skromności (do końca życia jesteśmy uczniami - uczymy się),
- mowa - wymowa twórczego dzieła, które nie inspiruje do osiągania wyższych stopni świadomości.
To jak wspomniałam wyżej jest bezużyteczne i bezcelowe. Wiedza bez osobistych doznań i doświadczeń jest pseudo-wiedzą, bezwartościową.
Wartość leży w doświadczeniu. ("Mądry Polak po szkodzie"). A jeszcze do tego nawet odnaleziona wiedza będzie tak dalece bezużyteczną, jak dalece pozostanie bezczynną - nie wprowadzoną do działania w przeróżnych formach, począwszy od wychowania samego siebie. Bezczynność da jej formę nagiej, skostniałej uczoności.
Wiedza staje się tylko wtedy błogosławieństwem, gdy prowadzi do działań służących dobru ludzkości.
Wiem, co mi Marku odpowiesz.
Że świat o tym zapomniał.
To jest tak, jak z tym facetem, który został boleśnie wyrzucony z pociągu za brak biletu. Dopiero potłuczony przypomniał sobie, gdzie ten bilet schował.
Gdzie go miał i ma.
Załączam pozdrowienia
Krystyna
P.S. Więcej informacji znajdziesz w innych listach. Czytaj uważnie.




Człowiek zarozumiały lub lękliwy nie pokusi się o zmianę charakteru - pozbycie się negatywnych cech. I jak długo w nich tkwi, tak długo ma zamkniętą drogę do doskonałości. Do wszelkiego doskonalenia.
Dlatego ćwiczenia duchowe - SADHANA - (słowo sanskryckie) to 1/4 działania na drodze zmian, drodze dochodzenia duchowego, a 3/4 to ten rzeczywisty wysiłek wymagający odwagi do konfrontacji ze sobą samym. Do rozpoznania motywacji naszych działań. Najpierw "na tej drodze spotykasz wszystkie trupy", jakie tam zostawiłeś (łaś).
Mój ojciec mawiał: "Nie zostawiaj na swej drodze życia trupów - będziesz nią wracał".
"Trupy" to coś, co brzydko pachnie. To niektóre motywacje naszej działalności…
No właśnie… To te zwroty wysłanej kiedyś energii. Rzeczywiście zajęcie dla odważnych.

Potrzebne absolutne zaufanie do wybranego MISTRZA. To zaufanie łagodzi ból.
Bo wiem, że On wie.
Jednak trzeba samemu rozpoznać swe słabe strony - te istotne.
- Ach! Moją słabą stroną jest dobroć dla wszystkich.
- Nie skarbie! Twoja słabą stroną jest samochwalstwo!
Ileż razy to słyszałam. I to nie jest rzetelne dochodzenie duchowe.
Badanie siebie samej - samego.
Zarozumiały w rzeczywistości nie ma Mistrza, bo jest zarozumiały i "wie lepiej, jak było".
A lękliwy?… Umiera ze strachu na dzień przed operacją, która mogłaby go uratować.
Zarozumiały ukrywa przed sobą swe słabe strony. A przecież tylko diagnoza zgodna z prawdą daje szansę wyzdrowienia. Tylko zdanie sobie sprawy gdzie i w czym leży nasza słabość, pomoże nam w usunięciu jej.
To doprawdy komiczne i zarazem tragiczne, gdy niektórzy osobnicy chwalą się swoimi wadami. Traktują je jako interesującą indywidualność.
I co ciekawe, że są narody, które rzeczywiście składają się, prawie, z samych "indywidualności" i nie poddadzą się żadnej społecznej dyscyplinie - tej wiążącej mocy społecznej.
Traktują ją jako "zagrożenie wolności osobistej".
Nie zauważają, że są już na drodze do rozwiązłości, która jest niszczącą zależnością.




Każdy czyn ma początek i koniec.
Jeśli jednak wiążesz z tym czynem oczekiwania zapłaty, zbierania owoców czynu, nawet "tylko" wdzięczności - to czyn nie osiąga zakończenia i wlecze się - przenosi do następnych wcieleń.
- Bóg mi to odpłaci
- Będę miała zapłatę u Boga.
- Tylko zaraz, chwileczkę. Trzeba rozważyć te rachunki. Jestem skrupulatna i nie idę "w ciemno".
Zmówiłam 10 Zdrowasiek - to ile i czym mi zapłaci?
Co za co i ile? - Może trzeba ustalić…
Ale tam… Jest miłosierny - to jeszcze nadpłaci. O, wczoraj dałam żebrakowi złotówkę… a tak naprawdę to nie wiem, czy to był prawdziwy biedny - teraz wszyscy oszukują, ale niech tam… ta złotówka należy do rozrachunku. Bóg zapłaci. Przecież okazałam litość.
Wtrąciłam się do rozmowy. - Czekaj, wczoraj okradłaś kilka osób z dobrego imienia… Jak to wygląda w tej buchalterii z Bogiem? Jeśli komuś "odjęłaś" to może i On ci odejmie?
A! Tfu!!! Niech ci pypeć na języku wyskoczy! Zawsze musisz z czymś…

Trzask odłożonej słuchawki… Obudziłam się… Coś mi się śniło…
Przeglądam zaczęty tekst… - przenosi do następnych wcieleń…
Przypominam sobie sen i rozmowę…
Mróz przechodzi mi po kościach…




MOJE PRYWATNE ŚLEDZTWO

Rozróżnić:
- czy czuje potrzebę podzielenia się WIEDZĄ, czy chcę zaimponować, uzyskać uznanie?
Ogromnie subtelna sprawa.
Tu jest potrzebne poprowadzenie wnikliwego śledztwa - dochodzenia.
W tym wypadku duchowego. Sumiennego.
A sumienia nie oszukasz. (Możesz najwyżej się upić, aby go nie słyszeć.)
Działanie zgodne z sumieniem to działanie bez oglądania się na korzyści.
To bezinteresowna służba społeczeństwu - SEVA.
To działanie zgodne z sumieniem samo w sobie mimo mozołów, przynosi wielką radość.
Radość nieopisywalną. Poczucie jakiegoś nieopisywalnego wsparcia. Harmonii ze sobą samym… Wyrabianie w sobie większych możliwości działania na drodze do doskonałości. Jeśli ci naturalnie na tym zależy.
Jednak na doskonałości zależy każdemu. Zależy - bo w istocie to jest celem pojawienia się na tym świecie. Celem nawet nieuświadomionym, podobnie jak i SEVA - służenie. Jednak, komu się chce przechodzić przez egzaminy "dojrzałości do niej"
Wiem, że w tych egzaminach jestem posyłana tam, gdzie moje możliwości są do wykorzystania.
Jeśli moje mniemanie o mnie samej jest wyższe od stanu faktycznego - czeka mnie oblany, upokarzający egzamin.
Upokarzający na miarę mego ego, czy nawet egocentryzmu.
Mam moją "prywatną mantrę":

Jestem wolna od wszelkich chorobliwych pożądań
chciejstw
i głodów uznania Dostrzegłam jakim są one obciążeniem.
A… podobać się?
Jedynie wybranemu MISTRZOWI.
To tak jak w codziennym życiu… ktoś podoba mi się… i to bardzo mi się podoba… ale żebym stała się szczęśliwa ja muszę spodobać się temu komuś.
Sprawdź komu chcesz się spodobać?…
Komu ma się spodobać twój film, kompozycja, taniec, czy to czym obdarzasz ludzi dookoła Ciebie?




Odpowiedź dla p. Grażyny P. "Co będzie z nami?.."

Aktywność to w pierwszym rzędzie ruch.
Ruch powoduje - wytwarza energię.
A materia jest niczym innym jak tylko skomasowaną, zacieśnioną, sprężoną energią.
Jaki kierunek nadajesz swojej energii?
Jaką wytwarzasz materię?
Tylko to, co widzisz jesteś w stanie zrealizować.
Co widzisz - to realizujesz.
Łącznie z nędzą, którą swoim "widzeniem" zrealizowałaś.
I ciągle słyszę dookoła - oj źle, oj źle, a będzie jeszcze gorzej…
No serwus!

Tak długo "ślepi prowadzili ślepych", aż znaleźli się na progu przepaści i spadają. A wystarczy zerwać opaskę z oczu.
Nie bać się PRAWDY A może PRAWDA jest zabroniona?… Poznanie PRAWDY kim jestem stanowi większą wartość niż odkrycie nowej gwiazdy lub matematycznej formuły.
Po co ci ta cała światowa wiedza, jeśli nie wiesz kim jesteś.
Po co ci ta cała światowa wiedza, jeśli nie potrafi ani ciebie, ani twoich bliskich uczynić szczęśliwymi.
Szczęście to stan bezżyczeniowy.
On nigdy nie spowoduje lęków.
Lęków aż do szaleństwa.
Jeśli się lękasz to znaczy gdzieś popełniłaś błąd.
Stan bezżyczeniowy…
Nie masz życzeń, gdy posiadasz wszystko, co ci jest potrzebne.
Bogatym jest ten, kto wie ile i co potrzebuje.
Wie, to znaczy posiada WIEDZĘ.
Nawet organizm wie ile potrzebuje pożywienia.
Przekarmiony choruje.
A pieniądze jak buty. Zbyt małe - cisną.
A w za dużych nie pobiegniesz lekko. Boisz się potknąć…




Doroto ( i Magdaleno)

Już w trzecim liście zadajesz mi to pytanie - dlaczego? Dlaczego musiało się "tak stać"? Opisujesz mi zdarzenia, przeżycia… Pojmij wreszcie i zaakceptuj, że wszystko, co się zdarzyło, zdarzyło się gwoli twojej nauki. Abyś się czegoś nauczyła. I nie wystarczy opowiadać o swoich przeżyciach. Trzeba "umieć" tak opowiedzieć, aby słuchający wyniósł jakąś korzyść z twego opowiadania. Naukę dla siebie. W przeciwnym razie jest to tylko zmarnowany czas.
A więc najpierw trzeba sobie samemu unaocznić, co te przeżycia nam uświadomiły - czego nas nauczyły.
Sygnałem, że wyciągnęło się fałszywe wnioski ze zdarzenia, jest pojawienie się "noboonizmu".
…no bo oni winni…
I znowu powtarza się żelazne prawo:
Widzisz w drugim człowieku wady - widzisz swoje.
W drugim człowieku przeglądamy się, jak w lustrze.
Może to jedna z tych "tajemnic" lustra?
Nie lubisz tego "wizerunku"?
To go zmień.
Zostało już sprawdzone, że gdy widzisz cudze wady i wściekasz się - to znaczy są to twoje aktualne słabości.
Jeśli zauważasz "te czyjeś wady" i reagujesz ze zrozumieniem zjawiska, poprzez pamięć własnych potknięć, to znaczy jesteś wolna od tych minusów.
Ważne: nie mylić zrozumienia z pobłażliwością.
I jeszcze jedno moje doświadczenie:
widząc w przykrościach tylko próby mego charakteru traktuję je jako błogosławione "podarunki Mistrza" i mimo, czasem momentów bólu, jestem Mu rzeczywiście wdzięczna…
Tym samym uzyskuję absolutną równowagę - zrównoważony charakter. Uwalniam się od cierpień. Uwalniam się od uszkodzeń organizmu, gdyż tak, jak nadmierna radość tak i popadanie w rozpacz jest stresem pozostawiającym, trudne do usunięcia, ślady w organizmie.
Myśli, uczucia to impulsy elektryczne.
Mogą doprowadzić do tych "krótkich spięć".
Po tych śladach w mym organizmie mogłam zbadać i przetestować tę dawną Krystynę.
Lepiej późno niż wcale.




<<< Powrót




Copyright Krystyna Karkowska - Krauze
opracował MŁR 2003